Słownik definiuje pomoc jako dokonanie jakiegoś wysiłku dla dobra innej osoby, aby jej coś ułatwić. Na tyle dobre w swojej prostocie, żeby chociaż spróbować wdrożyć to w życie. Chociaż może nasunąć się pytanie - po co to robić skoro definicja zakłada nasz wysiłek, ale nie obiecuje w zamian nagrody? Twórcy słownika za zadanie mają w sposób możliwie prosty wyjaśnić nam definicje pojęć wszelakich. Definicja ma być zwięzła, bo gdyby mogła być długa to korzyści płynące z pomagania innym z pewnością nie zmieściłyby się na jednej stronie słownika – ba! Definicja ta musiałaby mieć swój osobny rozdział, tylko jej poświęcony. Tyle słowem wstępu.
Stawiam tezę i konia z rzędem temu kto ją obali - prawie każdy człowiek może komuś pomoc i pomaganie to „win-win” w czystej postaci. W książce pt.:”Jak przestać się martwić i zacząć żyć” jest napisane, żeby przez 14 dni spróbować pomyśleć komu możesz sprawić przyjemność. Już na tym etapie, który zakłada, jeszcze nie działanie tylko myślenie, jest coś sprawczego i kojącego bo koncentrujemy swoje myśli nie tylko wokół siebie, ale również wokół innej osoby. Ten pomysł jest bardzo bezpieczny - na razie wszystko jest w naszej głowie. To czas, żeby ułożyć w myślach pewnego rodzaju plan – komu chciałbym pomóc, czy i jak mogę to zrobić i dlaczego chcę to zrobić. Jednak będąc osobą uzależnioną od alkoholu wiem, że etap myślenia jest tak samo istotny jak niewystarczający.
Wiem, że dobre intencje są cenne, ale dopiero działanie może przynieść realne skutki. Napisałam, że prawie każdy człowiek może komuś pomóc bo bywa, że spotykam się ze stwierdzeniem, że „ja nic nie mam, więc nie mogę nikomu pomóc”. Masz dużo więcej niż Ci się wydaje. Sami zobaczcie czy dysponujecie takimi zasobami, żeby komuś pomóc – rozmowa („nie jestem Tobą i nie wiem dokładnie co czujesz, ale może porozmawiamy i wspólnie spróbujemy wymyślić jakieś rozwiązanie?”), uważne wysłuchanie, ale też sama szczera gotowość do wysłuchania („pamiętaj, że chętnie Cię wysłucham”), wsparcie słowem („rozumiem, że nie chcesz opowiadać co konkretnie się stało, ale jeśli masz ochotę to opowiem Ci jak było u mnie”), sama obecność („mogę po prostu kolo Ciebie pobyć i nie musisz o niczym opowiadać”), towarzyszenie podczas trudnego przedsięwzięcia, zrobienie małego upominku... Fajne prawda? To spójrzcie proszę dalej – w wielu ośrodkach leczenia uzależnień jedną z podstaw terapii i zdrowienia jest Program 24, którego jedną z wytycznych jest zrobienie czegoś dobrego dla innych.
Dobra dobra to gdzie ta nagroda?
Z pomaganiem, to jest moim zdaniem trochę tak: „pomagam innym bo to pomaga mi” i można byłoby się zastanowić – hola hola?
To w końcu chodzi o altruizm i innego człowieka czy o mnie? A no właśnie trochę o jedno i trochę o drugie bo wyciągając pomocną dłoń - „chciał niechciał” w pakiecie możesz dostać:
1
swoje lepsze samopoczucie bo zwiększa się Twoja samoocena, lepiej myślisz o samym sobie. Podnosi się poziom endorfin, które są hormonami odpowiedzialnymi m.in. za uczucie przyjemności i dobrego nastroju (to po prostu trzeba poczuć☺) ,
2
czujesz się potrzebny, doceniony i bardziej spełniony,
3
zwiększa się motywacja by „wstać z łóżka” i do utrzymania swojej trzeźwości, zwiększa się poczucie odpowiedzialności („zobowiązałam się, że przyjdę pomóc w przygotowywaniu posiłków dla bezdomnych, warto dotrzymać słowa”)
4
poznajesz nowych ludzi, zawężasz poczucie bliskości z innymi, zmniejsza się uczucie samotności (a wzrasta poziom oksytocyny), a co za tym idzie rozwijają się nowe horyzonty, poszerza się światopogląd i możliwości. Oczywiście niektórzy będą w Twoim życiu tylko na chwilę, ale inni mogą zostać na dłużej – kto wie, może poznasz miłość życia albo przyjaciela na długie lata?
5
dostajesz nową perspektywę na swoje życie i problemy. U mnie działa to raczej na zasadzie – to, że innym jest gorzej nie znaczy, że mi jest lepiej, ale świadomość tego, że inni mają podobnie daje poczucie wspólnoty i chroni mnie przed użalaniem się nad sobą („przecież nikt tak nie cierpi jak ja, nikt nie ma takich problemów”)
Nie wiem czy są to korzyści w jakiś sposób mierzalne – pewnie nie da się ich sprowadzić do statystyk i cyferek, ale moje doświadczenie w pomaganiu właśnie takie dobrodziejstwa mi przynosi.
Często jak zaczynam się miotać i wydaje mi się, że kręcę się wokół własnego ogona to sięgam po swoją złotą myśl - jak nie wiesz co zrobić dla siebie, zrób coś dla innych.
Trzeba uważać.
Było milo i tak może być dalej, nie mniej czuję się w obowiązku, żeby zasygnalizować, że pomaganie oprócz blasków może mieć też cienie. Spieszę z wyjaśnieniem. Uważam, że niesienie pomocy może (ale oczywiście nie musi):
1
mieć charakter ucieczki. Od czego? Od siebie i swoich problemów („nie mam wewnętrznej siły na zajmowanie się swoimi sprawami to skupię się na innych”),
2
stać się (lub od samego początku być) zbyt dużym obciążeniem zarówno psychicznym jak i fizycznym. Pamiętaj, że to ważne, aby nie stać się niewolnikiem swoich postanowień. Jest różnica między byciem niesłownym czy niewywiązującym się z obietnic z lenistwa, a dbaniem o siebie bo np. mamy naprawdę zły dzień albo jesteśmy bardziej potrzebni gdzie indziej (np. poinformuję, że się nie zjawię w roli wolontariusza bo mój syn się rozchorował). Może się też okazać, że pewne rzeczy Nas po prostu przerastają. Byłam swojego czasu wolontariuszem w fundacji pomagającej dzieciom z zespołem downa i dzieci te bardzo lubią się przytulać i wierzcie mi, że konwenanse o nieprzekraczaniu cielesnych granic mają sobie za nic (piszę to żartem), o ile mi to w tej konkretnej sytuacji nie przeszkadzało, o tyle dla mojej koleżanki było to na tyle ciężkie, że musiała zrezygnować (a przed rozpoczęciem wolontariatu do głowy jej nie przyszło, że mogłoby to stanowić problem),
3
pomagamy jak możemy - czyli pomagamy czerpiąc z zasobów, które sami mamy. Nie próbuję dawać więcej niż sama mam. Myślę, że ta ostrożność jest istotna w ogóle w życiu, ale szczególnie dla trzeźwiejących alkoholików. Na akty heroizmu być może przyjdzie jeszcze czas, a na razie dawaj od siebie nie więcej niż sam masz i możesz,
4
oraz chyba ostatnia z ważnych kwestii – pamiętaj, że nie każdy okaże Ci wdzięczność (nie każdy potrafi, ale też nie każdy chce), ja po prostu niczego nie oczekuję w zamian (a i tak dostaję to wszystko, co wymieniłam w akapicie wyżej ) i że nie każda istota ludzka jest utkana wyłącznie z dobrych cech. Możesz po prostu trafić na kogoś kto będzie chciał Cię wykorzystać i to też dobry moment na naukę pilnowania swoich granic i asertywności (to ostatnie to moja pięta achillesowa, nad którą pracuję).
To nie jest próba przestraszenia Was lub zniechęcenia (gdyby tak było, to pisanie tego tekstu byłoby pozbawione większego sensu), tylko uświadomienia na co warto zwrócić uwagę i na to, że w każdej chwili możecie powiedzieć sobie – sprawdzam. Czy to służy mi i innym, czy chcę, mogę i potrafię to robić? Czy to nie jest zbyt wyczerpujące?
My tu gadu gadu...
Można pisać, mówić, czytać, mieć najlepsze intencje, ale jak świat światem – jedno „zrobiłam” waży więcej niż sto „chciałam”.
Zatem w ramach – nomen omen – pomocy – spójrzcie proszę na listę kilku pomysłów jakie ja miałam możliwość zrealizować, może będą dla kogoś inspiracją do działania:
1
Wypełniam służby AA (witający, prowadzący, od czasu do czasu jeżdżę na ”gościnne występy” i tam dzielę się tym co przeżyłam z innymi trzeźwiejącymi),
2
Piszę teksty i nagrywam podcasty dzieląc się swoim doświadczeniem z czasu bycia w czynnym nałogu i już po wejściu na drogę trzeźwości,
3
Byłam wolontariuszem (obecnie nie mam czasu i nie byłabym w stanie angażować się tak, jak to należy robić),
4
Staram się być obecna i uważna na rzeczy, które dzieją się wokół mnie (np. pomoc w oczyszczaniu pomieszczeń hali sportowej podtopionej podczas ostatniej powodzi na południu Polski)
To by było tyle (i aż tyle ☺).
Z psychologicznego punktu widzenia mogłam zacząć od minusów, a na zaletach pomagania skończyć, ale dochodzę do wniosku, że kolejność nie ma tu większego znaczenia i będę bronić jak niepodległości swojej tezy, że prawie każdy może komuś pomóc, a pomagać warto bo to przecież… „win-win” w czystej postaci.
Powodzenia i pamiętaj, że Twój akt życzliwości i pomocna dłoń może naprawdę zdziałać więcej niż Ci się wydaje.